piątek, 8 stycznia 2010

podróż sentymentalna

Pociąg od początku spóźniony, czterdzieści minut dłużej w labiryncie schorowanych trzewi centralniaka. W końcu jest, wtacza się, przedział pusty. Zaraz potem wschodni. Koniec samotności – zgrabna blond paniusia spod znaku manieczek, mały chłopczyk i niewiele większa dziewczynka z pretensjonalną fryzurą starej ciotki. Z głośnika jej telefonu wycie radia eska. Jest też mały, wyfiokowany piesek. Wychodzę z przedziału.
Stoimy. Stoimy. Dlaczego tak długo tu stoimy? W końcu jazda; wracam, uprzejmie uciszam eskę, nakazując odbiór słuchawkowy.
Jedziemy. „Trochę wina, trochę wódki i od tego jest malutki.” – wylicza dziewczynka. Czyżby jakieś przeczucie problemów życia dorosłego?
Za oknem przesuwa się szary, brudny pejzaż. Klatka po klatce, błysk po błysku, zachmurzony pas nieba i smutne parabole ptaków. Pomiechówek. Dwoje dzieci naprzeciwko gra w pomidora, w łapki, za oknem stos koksu. „Moja przyrodnia siostra jest z toffi”.
Refleksja. Tu nie ma jak przed nią uciec. Oddalić wątpliwości, nawet paplanie dzieci nie jest wystarczająco rozpraszające. „– Ciocia, powiedz słońce… – Słońce – Masz cycki gorące! – Ooooch, Ola, to żeś ciocię zażyła … ”. Czy było w tym ‘oooch’ trochę zażenowania? Chyba trochę było. Ale zdaje się, że niewiele. Zresztą ‘ciocia’ młodziutka, może i z trzydziestu lat nie mieć, więc całkiem niewykluczone, że cycki w istocie ma gorące i jest z tego dumna.
Ale do rzeczy. Kolejne obrazy, kruszące się perony, które mijamy leniwie, bez zatrzymania. Stosy podkładów, szyn, płyt, jakichś walców. Nasielsk. Od tego momentu powinno być szybciej. Przynajmniej tak było przedtem. Faktycznie teraz szybciej. Ciągle tory, rozjazdy, dziwne maszyny, budynki, walące się budynki, szkielety budynków, ślady po zrujnowanych budynkach.
I wciąż ucieczka. Przecież miała być konfrontacja z myślą, nie z pejzażem. Wraca pytanie sprzed pół godziny. Kto jest w twoim życiu najważniejszy? Jaka osoba? Mogę się wykręcać, patrzeć przez okno, słuchać dzieci, udawać, że robię, że wklepuję do komputera coś niezwykle ważnego, ale odpowiedź zdaje się prosta: Ja, wszystko dla mnie, wszystko przeze mnie, istny omfalos.
Trzy zasady: wszystko kontrolować, dbać o perfekcję zewnętrznego pancerza, nie czuć tego, czego się nie chce. Patrzeć na wszystko tak jak teraz – zza szyby, z bezpiecznego dystansu, bez konfrontacji. Możesz być niezwyciężony, jeśli nie staniesz do żadnej walki. Możesz nie cierpieć, jeśli nie pozwolisz drgać sercu, jeśli odnajdziesz wewnętrzną twierdzę i zatrzaśniesz bramy.
Stworzyłem się na nowo. Człowiek jałowy. Dołączyłem do wydrążonych ludzi. Zapadłem w pusty sen, zrzekłem się życia. Cóż za wielkoduszna abdykacja. Porzucić zimny tron surowej codzienności i królować nad złudzeniami. Albowiem tuum est regnum.