Zamierającym krokiem idę wzdłuż martwopłotu. Z nieba kropi łagodnie stężony kwas – ot tyle, by zapiekły przyschnięte rany. Przecierając zaczerwienione oczy, szukam na horyzoncie mojej gasnącej gwiazdy. Dzień znów zaczyna się od zmierzchu.
czwartek, 10 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
piękny psalm.
piękny i ponury.
Uznanie.
jadę szukać na horyzoncie błyszczącej gwiazdy tam - za morzem. znów gorzko się uśmiechnę. a gdy dotrę kiedyś już do bram, co wtedy?
nawet kiedy zmierzch warto poszukać światła księżyca.... i gwiazd...
Prześlij komentarz