czarne ubrania zasłaniają rany, ale ich nie goją. głośna muzyka zagłusza myśli, ale ich nie ucisza. im doskonalsza staje się wewnętrzna czerń, tym trudniej nie dostrzegać, że tam, w głębi, płonie światło – milczące źródło ostatecznych pytań i odpowiedzi. odarty ze wszystkiego, z emocji, wyobrażeń i kształtów, obnażony ze wszelkich pozorów, bezsilnie drżę, kiedy pada na mnie jego blask. skryłem się w najgłębszym sobie; nie ma już innego miejsca gdzie mógłbym się schronić. czekam na cud wyzwolenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Niestety coś w tym jest, też czasami się łapię na zapadaniu w siebie...Pozdrowienia.
Królu...
odarcie z pozorów bywa zbawienne.
pozdrawiam serdecznie :-)
ważne jest to, by się nie ogłuszać, nie oślepiać:)
czasami jednak zastanawiam się, kiedy ostatnio doświadczyłam ciszy, to było chyba gdzieś w odludnych przez chwilę górach, potem ciszy nie słyszałam:)
i to jest prawda
z której nie ma powrotu
a istnieje jakaś ucieczka przed czernią ?
Jednych wyzwala światło, innych czerń...
Prześlij komentarz