czwartek, 12 marca 2009

mgła

Następnego dnia rano, około godziny szóstej, mijałem przystanek, na którym się rozstaliśmy. Most wisiał w szarości, mgła spowijała zimną rzekę. Gruba Kaśka, twoje przeciwieństwo, majaczyła w porannym oparze jak posępne zamczysko okolone rzędem małych światełek. Spojrzałem na przystanek, czy nie stoimy tam jeszcze, czy tamta chwila nie trwa wciąż w tym przedziwnym miejscu. Było pusto. Dokąd odeszliśmy?


Brak komentarzy: