Nie było o czym marzyć. W pustych świątyniach tęsknoty echo niosło i zwielokrotniało moje kroki, jakby było nas wielu. Nawet kiedy zamierałem w bezruchu, by przekonać samego siebie, że to tylko złudzenie, kroki wciąż rozbrzmiewały, coraz cichsze i odleglejsze, jakby ktoś oddalał się, niknąc w cieniu naw i krużganków. Wstrzymując oddech wtulałem się w zimną krągłość kolumn i błądziłem bezwiednie palcami po ich gładkiej powierzchni w poszukiwaniu skazy. Świt był jeszcze daleko. Razem z nim czekałem na wołanie dzwonów.
czwartek, 3 grudnia 2009
piątek, 27 listopada 2009
ja, piłat
Stojąc przed Piłatem, powiedziałeś mu z naiwną prostotą: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu”. A on, człowiek ćwiczony w retoryce, dźwigając w sobie gorzkie brzemię nauk, które wyniósł był jeszcze ze szkolnych lekcji filozofii, odparł smutno: „Cóż to jest prawda?”. I ja z nim pytam, bo nie wiem, a tak bardzo jej pragnę. To co miałem do tej pory, czym wymachiwałem i tłukłem po łbach jak cepem przy każdej okazji, w ferworze walki nie szczędząc razów i samemu sobie, to było wypełnianie martwej litery, z której niczego nie zrozumiałem. Czekam na Twoją prawdę. Czekam z lękiem, bo nie wiem, czy ją udźwignę w swoim brudnym sercu.
środa, 25 listopada 2009
sobota, 14 listopada 2009
doskonała czerń
czarne ubrania zasłaniają rany, ale ich nie goją. głośna muzyka zagłusza myśli, ale ich nie ucisza. im doskonalsza staje się wewnętrzna czerń, tym trudniej nie dostrzegać, że tam, w głębi, płonie światło – milczące źródło ostatecznych pytań i odpowiedzi. odarty ze wszystkiego, z emocji, wyobrażeń i kształtów, obnażony ze wszelkich pozorów, bezsilnie drżę, kiedy pada na mnie jego blask. skryłem się w najgłębszym sobie; nie ma już innego miejsca gdzie mógłbym się schronić. czekam na cud wyzwolenia.
wtorek, 27 października 2009
z oblężonego umysłu
niedziela, 18 października 2009
* *
wtorek, 13 października 2009
la musique
Pod mglistym sklepieniem
Płynę ku mej gwieździe w bezkresnym przestworze,
Wiedziony od brzegu przez jej blade lśnienie."
Tibi, astrum meum pallidum.
czwartek, 24 września 2009
harmonia
sobota, 19 września 2009
władcy
ich korona nie jest złota
póki nie oślepia onieśmielonych spojrzeń
ich słowa nie mają znaczenia
dopóki nie stają się prawem
są samotni
bo w oczach ludu
król jest tylko jeden.
czwartek, 10 września 2009
kapsw an
wtorek, 25 sierpnia 2009
cache - cache
bawimy się w chowanego:
każde z nas oszukuje.
kiedy kryję, odliczam bez końca,
patrząc ukradkiem dokąd odchodzi -
potem szukam zupełnie gdzie indziej.
ona, wbrew wszelkim regułom,
cynicznie udaje węglarza,
albo zmiętą paczkę papierosów:
choćbyś się otarł - nie poznasz.
w końcu, znudzeni, zziębnięci,
witamy się z wymuszonym uśmiechem.
potem wracamy do zabawy.
czwartek, 20 sierpnia 2009
*
piątek, 31 lipca 2009
najfeld
Najfeld i Senyszyn o edukacji seksualnej
Załadowane przez: opat_benedykt. - Wiadomości wideo z całego świata
czwartek, 16 lipca 2009
poniedziałek, 6 lipca 2009
stacja wierzbno
Było wczesne popołudnie, oślepiające, kwietniowe słońce lało się na bruk, zziębnięte chodniki grzały swe grzbiety jak koty. Byłem już po zajęciach i szedłem raźno, rozmyślając co, gdzie i za ile zjeść. Nie znałem w okolicy żadnego sensownego miejsca, za to tuż obok ziało zejście do metra. Wystarczyło wsiąść i podjechać choćby jeden przystanek.
Pokonałem pierwsze schody, drzwi i bramki biletowe. Zbiegając w dół obrzuciłem peron szybkim spojrzeniem. Kierunki - Kabaty, Młociny, sporo ludzi na platformie stacji, coś zaraz pewnie nadjedzie, tak!, właśnie wjeżdżało. Wsiadłem wypełniony satysfakcją, która towarzyszy mi zawsze, kiedy nie tracę czasu na oczekiwanie. Pomknęliśmy czarnym tunelem.
Wjazd na stację - Wierzbno. Wierzbno? Chciałem w drugą stronę ... Co za gapa ze mnie. Wysiadam, mijając jakichś angielskojęzycznych. Wolnym krokiem zmierzam niby to do wyjścia; jak tamto odjedzie, to sobie usiądę i poczekam na pociąg w przeciwnym kierunku - po co ma ktoś wiedzieć, że się pomyliłem?
Siadam. No to teraz mam dwie stacje do przejechania. Patrzę na ekran - minuta pięćdziesiąt ..., minuta czterdzieści ... poprawiam plecak na kolanach ... nasłuchuję ... WJAZD! Już wjazd!? Przed chwilą że minuta, ale cóż, minuta to tylko parę sekund.
Tunel wypluwa wagony. Znowu wsiadam. Zaraz pierwsza stacja, potok ludzi wlewa się, wylewa; byle na nich nie patrzeć. No, teraz moja. Metro zwalnia, wtaczamy się na peron. Dziarsko wysiadam, praktycznie nikt inny ze mną. Tabliczka z nazwą stacji - Wierzbno. Rozglądam się oniemiały. Jak..., jak ..., przecież ja tu właśnie z Wierzbna, a tu Wierzbno!?
Przez krótką chwilę kręcę się w kółko, ale szybko przywołuję się do porządku. Ludzie patrzą ... spokojnie ... przecież to jakieś nieporozumienie ... zaraz wszystko się wyjaśni.
Udaję przed samym sobą, że wszystko gra. A co to, na Wierzbnie nigdy nie byłem, czy jak?
Pilnując ile sił, by rodzący się w głowie chaos nie odbijał się na twarzy, wsiadam w pierwszy pociąg w przeciwną stronę. Zajmuję miejsce, z trudem powstrzymując się przed nerwowym zerkaniem na wszystkie strony. Kątem oka pochwycam smutne spojrzenie psa rozpłaszczonego na podłodze.
Czuję, że pęd wagonów słabnie - zaraz dowiem się, gdzie właściwie jestem i może dojdę jakoś spokojnie do tego, w jaki sposób wszystko pomieszałem. Czasem jak się człowiek zapętli, to aż nie do wiary ...
Wjeżdża peron. Kałuże bladego, sztucznego światła lśnią na gładkiej posadzce. Podnoszę się, spoglądając znad okularów. Pierwsza tabliczka z nazwą stacji przelatuje zbyt szybko. Nie patrząc bezpośrednio przez szkła widzę tylko niebiesko - białą plamę. Poprawiam okulary. Stajemy.
Teraz widzę już doskonale. Dotarłszy w okolice drzwi zastygam niezdolny do kolejnego kroku. Ktoś przepycha się koło mnie, prychając ze złością. Stoję, póki sygnał nie obwieszcza odjazdu. Przerażony wzrok wpija się w niknące, białe litery: Wierzbno.
Nieprzytomnie osuwam się na miejsce, z którego wstałem. Zamykam oczy i odchylam głowę. Gdy pociąg zwalnia po raz kolejny i kolejny, nie muszę patrzeć, żeby wiedzieć gdzie jesteśmy. W szumie pędzących wagonów słyszę głos wsączający się w moje myśli: Nie wysiadaj, jedź dalej - przed tobą mrok ...
czwartek, 25 czerwca 2009
spotkanie
środa, 24 czerwca 2009
szara wiara
starczyło cię ledwo by zastygać
w pozach marmurowych mówców
by prężyć się z dumą na starcie
zawiodłaś w biegu
piątek, 19 czerwca 2009
kakangelia
sobota, 6 czerwca 2009
zmierzch
Samotność staje się ciałem
Tęsknota otula z czułością kochanki
Wiesz, że musisz iść
Zanurzyć się w barwną melancholię neonów
Poczuć ciernie przypadkowych spojrzeń
Stracić imię
Na chwilę przestać istnieć.
wtorek, 2 czerwca 2009
umieranie: ćwiczenia wstępne
A więc dotarłem już niepostrzeżenie, czy też raczej świadomie tego nie dostrzegając, do punktu, w którym mam już tylko dwa wyjścia: upaść lub powstać. W tej dziwnej pozie, w której zastygłem, którą przybrałem, by mamić samego siebie i innych, już dłużej nie wytrzymam. A jeśli jakimś cudem ją utrzymam ani nie powstając, ani nie upadając, stanę się w końcu jak stare, powykręcane drzewo, martwe i bezlistne. A bardziej jeszcze prawdopodobne, że znaczenie wcześniej upadnę. To tylko jeden krok.
Niby wszystko jasne. Ale nieszczęście jest naprawdę słodkie, tak słodkie, że na myśl o wykorzenieniu go wzbiera ślepy bunt, rodzi się krzyk, wycie skłębionej masy emocji, instynktów i uczuć. Wszystko drga, miota się, rwie się w pierwotnym porywie do życia, które nie zna żadnych praw, żadnych zasad, które jest jednym dzikim tchnieniem. A tu nagle trzeba umrzeć. Nie opanować się, nie uspokoić, tylko zwyczajnie umrzeć.
Rozglądam się dokoła w niemym zdziwieniu. To wszystko z Ciebie, dla Ciebie, przez Ciebie, a teraz moje serce ma obumrzeć. Tak jak musi to uczynić Twoje, jeśli nie chcemy już się dręczyć.
Możesz mnie pytać dlaczego, i że jak to właściwie wszystko się stało, i czy nie mogłem zupełnie inaczej. Ale ja sam tego nie rozumiem. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Pozwolić miłości w rozkwicie obumrzeć. Może to właśnie jest prawdziwy dowód tejże miłości. I On umarł z miłości, żebyśmy mogli żyć.
wtorek, 12 maja 2009
henryk IV
"Dzięki wojnom i zwycięstwom zdobywamy królestwo, lecz nie zdobędziemy tej pięknej gwiazdy, w którą chcielibyśmy patrzeć, dopóki sami nie zgaśniemy"
niedziela, 10 maja 2009
avalon
[...]
Idź walcz i giń piękną zaszczytną śmiercią,
W ostatniej tej bitwie bohater padnie
I wkrótce przybędą zastępy duchów,
Wszystko ogarnie pomrok wieczorny,
Czarna zapadnie noc.
Avalon - legendarny ląd,
Bohater wyrusza tam.
Avalon to elfów ląd.
Avalon to rajska wyspa cieni,
Zaklęta Wyspa.
Statek wyrusza w nieznaną drogę. Avalon ... "
![Kenji Kawai - [Avalon #12] Voyage to AVALON (Orchestra)](http://www.wrzuta.pl/images_2/audio.gif)
czwartek, 23 kwietnia 2009
niyaz
niedziela, 19 kwietnia 2009
przedświt
piątek, 17 kwietnia 2009
słoneczniki
poniedziałek, 6 kwietnia 2009
przebudzenie II
i obrazy
oprawione w jej ciężkie ramy:
spojrzenia - las - objęci.
nasze życie toczy się tam wciąż
bez nas.
piątek, 3 kwietnia 2009
środa, 1 kwietnia 2009
zanikanie
sobota, 28 marca 2009
strumień
Zawsze miałem poczucie, że piękno przesycone jest goryczą. Teraz gorycz stała się już nie do zniesienia.
Za swój największy grzech poczytuję sobie poczucie nieszczęścia. Mam dwie ręce, tyleż nóg, dach nad głową i coś do jedzenia, a mimo tego jakoś tego nie mogę docenić. Zaczynam się obawiać, że przekornie i edukacyjnie zostanie mi to odebrane.
Rano pracowałem, a praca ta polegała na aranżacji muzyki i tańca. Dotarło do mnie, chyba po raz pierwszy jasno, że samo granie bez tańca jest połowiczne. Muzyk bez tancerza to tylko pół szaleństwa. Kobiety w tańcu stają się piękniejsze. Te, które i tak są piękne, stają się piękne wprost nie do zniesienia. Patrz początek mantry.
A ta syrenka koło mostu, to podoba mi się głównie z dwóch powodów. I są to dość duże powody.
Zawsze chciałem być idealny. No i doczekałem się.
Rzeka przepływała obok, ale nie chciała porwać moich myśli. Niewierna rzeka.
Wszystko ma swój sens. Tylko jaki?
J'ai toujours su que mes rêves fragiles seraient brisés pour toi.
Przeklinam Platona i całą jego bandę. Niech sami wznoszą się do Absolutu.
środa, 25 marca 2009
poniedziałek, 23 marca 2009
niedziela, 22 marca 2009
wtorek, 17 marca 2009
ulotność
sobota, 14 marca 2009
kościół
czwartek, 12 marca 2009
mgła
niedziela, 8 marca 2009
dzwony
piątek, 6 marca 2009
iluzjołamacz
Iluzja jest zapewne jakąś kompensacją wycofania się z codziennych działań. Im mniej życia prawdziwego, tym więcej utajonego. Iluzja wydaje się płodna - czasem, jeśli zupełnie nie obezwładnia, inspiruje do pisania, ale to, co powstaje, jest przesiąknięte aurą tęsknoty i wyraża właściwie smutną bezsilność. Z perspektywy czasu widzę, że z iluzją trzeba raczej walczyć, niż się jej poddawać. Skuteczną metodą jest eksplorowanie swych zainteresowań, spotykanie się z przyjaciółmi, jednym słowem - aktywne życie zewnętrzne.
sobota, 28 lutego 2009
autopoema
"I ...
I walk ...
I walk alone
Not because I'm lost
But because I want to. "
I dobrze współgra z poprzednim wpisem.
czwartek, 26 lutego 2009
głód
środa, 25 lutego 2009
przebudzenie
wtorek, 24 lutego 2009
ukryj twarz
czwartek, 22 stycznia 2009
powidok
Wspominałem twoje imię
Było zbyt zimno by myśleć
Mrok gęstniał
W smutną czerń twoich oczu
Bezwiednie powtarzałem:
To się nie mogło wydarzyć
To
się nie mogło
wydarzyć